Inwestycje przemysłowe są najlepszą receptą na kryzys. Ta teza często stawiana jest przez ekonomistów i specjalistów od gospodarki. Jednym z efektów pandemii, ale i poczucia zagrożenia jakie rodzi rosyjski atak na Ukrainę, jest skracanie łańcuchów dostaw i docenianie wartości przemysłu znajdującego się „na miejscu”, blisko odbiorcy i blisko innych kooperantów, a nie na przykład w dalekiej Azji. Sytuacja ta jest z pewnością szansą dla małych i średnich przedsiębiorców wzmacniając trendy zrównoważonego rozwoju i ograniczania negatywnych skutków globalizacji. Równocześnie wprowadza nowe bodźce do rozwoju specjalnych stref ekonomicznych.
W Polsce działa 14 stref przemysłowych, których idea polega na wprowadzania zachęt dla przemysłu, przede wszystkim w postaci zwolnień podatkowych, które to zachęty są jednak związane ściśle z obszarem strefy. Preferencyjne warunki związane są zatem z konkretnym terenem. Dodatkową zachętą oferowaną inwestorom przez gminy mogą być zwolnienia z podatku od nieruchomości, a z kolei rząd deklaruje oferowanie grantów na inwestycje o istotnym znaczeniu dla gospodarki.
Rozwój przemysłu
Firma konsultingowa Deloitte na swojej stronie podaje (niestety bez daty publikacji), że strefy te przyciągnęły inwestycje warte 112 mld zł, a przedsiębiorstwa w strefach utworzyły 312 tys. miejsc pracy. Sama Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna podaje z kolei w materiałach promocyjnych, że obejmuje już 2749 ha powierzchni, przy poziomie inwestycji 44 mld zł. Inwestycje te wykreowały 90 tys. miejsc pracy, a w strefie działa 540 firm. Kampania wyborcza nie pozwalała nam zapomnieć także o planowanych wielkich inwestycjach rządowych, z których flagową miała być fabryka Izery w Jaworznie. Teren ten jest pod inwestycje przygotowywany, co nie jest pozbawione kontrowersji, choćby ze względu na wycinki lasu. Mamy więc graczy prywatnych, ale też i inwestycje centralne. Obrazu dopełniają gigantyczne centra logistyczne, widoczne przy zjazdach z autostrad. Wielkość zainwestowanego terenu pod te molochy nierzadko szokuje.
Aby jednak przemysł mógł dobrze się rozwijać potrzebny jest nie tylko odpowiedni teren. Konieczne jest zapewnienie stabilnych dostaw energii i wody. To wszyscy na ogół wiedzą. Czy jednak dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, że inwestycja oznacza uszczelnienie ogromnych powierzchni pod drogi, place składowe, a znaczna część terenu (często jest to kilka hektarów) zostanie zabudowana płaskimi dachami? W efekcie dramatycznie zmieniają się warunki odpływu deszczówki, co mocno wpływa na potencjalne odbiorniki wód opadowych: kanalizację, rowy czy cieki.
Zagospodarowanie wody opadowej
Zarządcy odbiorników starają się ograniczać skutki tych zmian, wprowadzając w warunkach technicznych silne ograniczenia, jednak przeważnie ich wiedza i doświadczenie w tym zakresie nie są wystarczające wobec tak dużych inwestycji. Brak jest na przykład wiedzy o stanie i warunkach przepływu w odbiornikach: rowach, kanałach, czy nawet rzekach. Narzucane wielkości nie zawsze przystają do realiów sprzed inwestycji, gdy wymogi są nawet wyższe niż dla terenów zielonych. Projektanci z kolei podchodzą do każdej inwestycji (tzw. pola inwestycyjnego) w ramach strefy osobno, z dużą dezynwolturą traktując obliczenia odpływu, których połączony w jednym czasie strumień wróży katastrofę. W opiniowanej przez nas ostatnio koncepcji odwodnienia strefy przemysłowej projektant 100 krotnie zaniżył wartości natężenia odpływu. Błąd? Niewiedza i pozostawienie projektu w rękach mało doświadczonych inżynierów, którzy nie bardzo czują zmienność przyrody i skalę przedsięwzięcia? Nie muszę mówić co by się stało, gdyby taka koncepcja przeszła, a według niej zbudowane byłyby zbiorniki retencyjne. Nadwyżka odpływu, zupełnie nie ujęta w obliczeniach, trafiłaby w postaci gigantycznej fali powodziowej do odbiornika przepływającego przez całe miasto..
Często właśnie oś dyskusji o odwodnieniu tworzy się na linii gmina (miasto) i operator strefy ekonomicznej. Wszyscy chcą inwestycji. Jednak koszty błędnego projektowania w obszarze wody poniesie przede wszystkim samorząd, zmuszony do radzenia sobie z gwałtownym wzrostem zapotrzebowania na wodę, odbiorem ścieków i wielokrotnie zwiększonymi chwilowymi odpływami deszczówki. W tle powstaje także pytanie o opłaty za wody opadowe.
Tym bardziej cieszy nas, że największe z ostatnich inwestycji tego typu mieliśmy okazję analizować w celu właściwego zaprojektowania gospodarki wodami opadowymi, przygotowując koncepcje, które z jednej strony umożliwiają rozwój terenów inwestycyjnych i wejście inwestorów, a z drugiej zapewniają, że koszty nie będą nadmiernie obciążać samorządu. Strefy w Stalowej Woli (ponad 900 ha!), JOG w Jaworznie (właśnie słynny teren pod Izerę), obszar inwestycyjny PCI w Gdańsku, strefa w Lubinie to tylko niektóre z przykładów dużych terenów przemysłowych, gdzie deszczówka stała się kluczowym zagadnieniem. (więcej: https://retencja.pl/o-nas/zrealizowane-projekty/)
Jak zatem podejść do tego typu inwestycji, gdy myślimy o odwodnieniu w makroskali, gdy musimy limitować odpływ, ale nie chcemy zniechęcać inwestorów?
Szkielet systemu przeważnie oparty jest o szkielet dróg, z przewidzianą retencją wód opadowych z głównego systemu komunikacji i zapewniającą główną retencję wód, tak by chronić odbiornik. Obszary inwestycyjne natomiast powinny mieć narzucone ograniczenia odpływu, tak by z kolei inwestorzy w zależności od stopnia zainwestowania (uszczelnienia) terenu, wybudowali retencję na obszarach, w które inwestują. Podwójny układ jest współzależny i może także być połączony sterowaniem retencją zbiornikową. Oczywiście całość modelujemy hydrodynamicznie, sprawdzając różne scenariusze i wielkości w zależności od różnego prawdopodobieństwa, czasu trwania i natężenia opadów. Najlepiej byłoby, aby projektować zbiorniki i systemy powierzchniowe, tańsze i łatwiejsze w monitorowaniu i eksploatacji, a mające także szereg funkcji środowiskowych i krajobrazowych, tak przecież potrzebnych w przemysłowym krajobrazie. Często nie zdajemy sobie sprawy, że pracownicy przemysłu, czy obszarów logistyki, a przecież są ich w tych obiektach setki lub tysiące, potrzebują miejsc rekreacji, odpoczynku, zieleni. Wszystkie korzystne cechy retencji powierzchniowej mają zastosowanie także w tym przypadku. Zwiększenie bioróżnorodności, kompensacja strat środowiska, poprawa mikroklimatu, tworzenie enklaw zieleni, czasem choćby wykreowanie miejsca, gdzie pod drzewem i nad wodą odpocząć mogą kierowcy tirów oczekując na rozładunek to właśnie cele, które także realizuje system odwodnienia i retencji wód opadowych.
Warto zachęcić inwestorów, by odeszli od tworzenia zbiorników o trapezowym kształcie przekroju poprzecznego, wyłożonych betonowymi prefabrykatami i otoczonych wypaloną na słońcu trawą.
Fot. 1 Warto zastanowić się na kształtem zbiornika i jego udostępnieniem dla pracowników lub okolicznych mieszkańców w tym przypadku centrum handlowego.
Może zamiast tego można wykorzystać naturalne zagłębienie? Poszerzyć rów tworząc ciąg zieleni z funkcją infiltracyjną? Zielono-niebieska infrastruktura nie powinna omijać terenów przemysłowych. Przecież te pustynno-betonowe powierzchnie baz logistycznych czy obszarów przemysłowych, nagrzane i wrogie, nie są przyjemnym miejscem do pracy. A konkurencja o pracownika to duży problem przemysłu. Dlatego kreowanie lepszych warunków pracy poprzez wyższą atrakcyjność otoczenia fabryki lub magazynu logistycznego może mieć znaczenie. To kwestia wizerunku firmy, ale i dbałości o pracowników. O atrakcyjności lokalizacji pod inwestycję świadczy również świadome podejście gminy do kształtowania obszarów zaadaptowanych do zagrożeń jakie niosą zmiany klimatu: długich okresów bez opadów, gorąca w lecie i krótkotrwałych opadów nawalnych. W ten sposób można i powinno się przyciągać inwestorów, gwarantując im bezpieczeństwo inwestowania, nawet jeśli oznacza to dla nich nieznacznie wyższe nakłady inwestycyjne, związane z aranżacją przestrzeni i retencją.
Wykorzystanie deszczówki
Często w rozmowach z inwestorami pojawia się także kwestia wykorzystania deszczówki. To niełatwe zadanie. Przede wszystkim problemem jest nierównomierność opadów, przez co zapewnienie odpowiedniej ilości zgromadzonej wody na okres suchy wymagałoby znacznych objętości zbiorników. Konieczne jest przeważnie niezależne zasilenie systemów w wodę wodociągową, czyli dublowanie systemów. Wreszcie na przeszkodzie często staje fakt, że zbiorniki retencyjne muszą być puste, w oczekiwaniu na potencjalny opad. Tutaj z jednej strony może przyjść nam w sukurs sterowanie retencją w powiązaniu z prognozą pogody, ale też wysoka świadomość ekologiczna inwestora i jego odpowiedzialność za środowisko. Przeważnie szukanie wyłącznie korzyści finansowych nie jest wystarczające, gdyż przy wciąż niskich (tak – niskich!) kosztach wody wodociągowej lub głębinowej wykorzystanie deszczówki nie jest opłacalne. Przemysł ma jednak w sobie tę iskrę innowacji i chęć poszukiwania nietuzinkowych rozwiązań, w czym zawsze widzimy nadzieję na to, że inwestor uzna wartość wody, nie skupiając się wyłącznie na bezpośrednim zwrocie z inwestycji, a raczej na szerokim zakresie korzyści. A można też tak jak w obiektach PCI w Gdańsku, wykorzystać niewielką grupę drzew, ols, jako miejsce chwilowego przetrzymania wód opadowych. Środowisko zyskało, a inwestor nie stracił terenu inwestycyjnego pod zbiornik. Zapraszamy do współpracy! https://retencja.pl/kontakt/formularz-kontaktowy/
Fot. 2 Krawędź zbiornika. Chwilowe, nawet kilkudniowe spiętrzenie wody nie zaszkodzi drzewom.