Nikogo nie trzeba już przekonywać, że woda, deszczówka, jest wartością. To chyba każdy z nas czuje.
Jednak temat dbałości o wody opadowe wciąż nie jest w głównym nurcie narracji. O takim stanie rzeczy świadczyć mogą regularne doniesienia o lokalnych podtopieniach, co pozwala wysnuć wniosek, że wody opadowe w miastach nie są skutecznie zagospodarowane. Zwłaszcza, że obliczenia pokazują, iż średnia ilość opadów w roku w mieście może być nawet do 4 razy większa niż ilość wody, jaką w tym czasie na potrzeby miasta i jego mieszkańców dostarczają wodociągi. Do tego woda opadowa spada z nieba za darmo. Koszt na ogół związany jest dopiero z jej odprowadzaniem. Wniosek z tego taki, że woda opadowa to ogromny zasób do wykorzystania.
Porozmawiajmy o opadach… i opłatach
Prawo wodne wprowadziło trzy rodzaje opłat za wody opadowe związane z płatnościami dla Wód Polskich. Opłaty za odprowadzanie wód opadowych i roztopowych do wód w granicach administracyjnych miast dzielimy na:
- stałą, czyli wynikającą z samego faktu zgody na odprowadzanie wody, za dyspozycyjność;
- zmienną, która jest zależna od rzeczywistej ilości odprowadzonych wód opadowych;
Dochodzi do tego jeszcze opłata za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej.
Opłata stała obliczana jest na podstawie maksymalnego przepływu i wiąże się bardzo silnie z pozwoleniami wodno-prawnymi, gdyż wprost z nich wynika. Opłata zmienna natomiast jest bardzo ciekawym narzędziem do tego, żeby sensownie i mądrze zarządzać odprowadzaniem wód z uwzględnieniem retencji, a więc ograniczać ilość wody, która musi być odprowadzona do odbiornika. Nie jest ona związana wprost z żadną wielkością z pozwolenia wodnoprawnego, gdyż ma być oparta o rzeczywisty odpływ wody w danych kwartale roku. Stosowane mogą być różne metody obliczeń, warto w tym zakresie więc skonsultować się z fachowcami od wód opadowych. Pośrednio opłata zmienna może stymulować rozwój zielono-niebieskiej infrastruktury, czy gromadzenie i wykorzystanie wody deszczowej przez mieszkańców. Warto przy okazji jej ustalania całościowo przemyśleć strategię gospodarki deszczówką w mieście.
Opłata za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej poza wartością promowania tego tematu w szerszej narracji dobrego planowania przestrzennego i zmian klimatu, jest w praktyce w stosunku do korzyści sporą uciążliwością dla tych, którzy muszą deklarować ilość zebranej deszczówki. Stawki wprowadzonej opłaty są zbyt niskie, żeby mogła ona mieć istotne znaczenie inne niż kształtowanie świadomości inwestorów. Kształtowanie to jest jednak bardzo ważne i budzi refleksję, czy przypadkiem w przyszłości koszty z tytułu utraconej retencji nie wzrosną? A że takie plany są, świadczy choćby projekt spec-ustawy suszowej.
Opłata eksploatacyjna powinna być pobierana przez samorządy lub eksploatatora, który ponosi koszty utrzymania i rozwoju takiej sieci: czyszczenia wpustów, utrzymania separatorów, remontów, rozbudowy sieci, opłat, prądu w pompowniach itd. Oczywiście nie ma takiego wymogu, jednak jej wprowadzenie ma na celu pokrycie kosztów eksploatacji i zarządzania systemem wód opadowych, które i tak muszą być poniesione, a których zgodnie z prawem nie wolno wliczać w koszty dostaw wody czy odprowadzania ścieków.
Idea, jaka przyświecała wprowadzeniu prawa wodnego była związana właśnie z tym, że woda opadowa jest wartością, dlatego warto ją gromadzić do celów użytkowych i opóźniać jej odpływ do zbiornika.
Pojawia się jednak szereg trudności operacyjnych. Przede wszystkim prawo wodne jest wciąż niedopracowane, a niepewność utrudnia podjęcie działań w samorządach. Przykładem niedopracowania jest choćby brak definicji retencji, czy nieprzystające do realiów progi dla stawek opłat. Wciąż kontrowersje budzi wprowadzanie opłat, choć przecież samo ponoszenie kosztów na utrzymanie i rozwój systemów odwodnienia i retencji, w dobie zmian klimatycznych, nie budzi na ogół wątpliwości.
Na co warto zwrócić uwagę, to narzędzia, które mogą być pomocne przy zarządzaniu opłatami. Przygotowana przez naszą firmę – RetencjaPL, aplikacja GIShub, służąca do zarządzania i inwentaryzowania sieci, powierzchni uszczelnionych oraz zarządzania opłatami od mieszkańców i do Wód Polskich, wprowadza – co ważne – spójną podstawę do obliczeń. Dotyczy to zarówno obszaru zlewni, sieci jak i jej pokrycia terenu. Zdarza się, że opłaty wyliczają różne jednostki, np. opłatę za utraconą retencję prowadzi miasto, a pozostałe spółka wodociągowa. Cenną zaletą tej aplikacji jest wtedy także dostęp do niej z dowolnego urządzenia, bez potrzeby instalowania jakiegokolwiek oprogramowania. Często również brak jest rzeczywistej wiedzy o terenie, ponieważ wcześniej nie prowadzono innych działań niż – przeważnie szalenie uproszczone – przygotowanie operatów i uzyskanie pozwoleń wodnoprawnych. Trudno jest też uzyskać informacje o rzeczywistej wartości opadu. Warto zatem zainstalować własny deszczomierz, najlepiej wagowy. Wyniki pomiarów można wtedy też na bieżąco przy pomocy aplikacji Rainbrain publikować na stronie internetowej miasta, co wzmacnia zainteresowanie mieszkańców zagadnieniem deszczówki. I wreszcie dyskusyjna jest sama wysokość opłat do Wód Polskich. Zaskakująco często okazuje się, że płatnik płaci więcej niż powinien, stosując bardzo uproszone metody obliczeń odpływu, bazujące np. na sumie opadów kwartalnych lub rocznych, bez zastanowienia czy opady te w ogóle wygenerowały odpływ do odbiornika. Problemem też bywa brak wspólnej metodyki i relacji opłat do Wód Polskich względem opłat eksploatacyjnych płaconych przez mieszkańców.
Bardzo ciekawym dokumentem, który rzuca światło na opłaty i efekty ich wprowadzenia, jest raport NIK, do którego odnosiłem się już wcześniej – można o tym przeczytać TUTAJ.
Pojawił się też drugi dokument, projekt spec-ustawy suszowej dotyczący inwestycji w zakresie przeciwdziałania skutkom suszy, który z kolei znacznie mocniej akcentuje rolę opłaty za utraconą retencję. Więcej o nim znajdzie się w kolejnych wpisach.
Jakie mogą być wg ustawodawcy przykładowe skutki spec-stawy?
- Poziom przychodów z tytułu opłat za utraconą retencję przy założeniu aktualnego poziomu kompensacji retencyjnej wyniesie dla PGW „Wody Polskie” około 135 milionów złotych rocznie
- Średnie roczne szacowane wpływy z opłat dla dużych miast (powyżej 100 tysięcy mieszkańców) wyniosą 3,9 mln złotych na miasto, dla średnich miast 600 tys. złotych, zaś dla małych miast i gmin 30 tys. złotych.
Czytając raport NIK, można dojść do wniosku, że ocena skutków regulacji to słaby punkt przygotowania ustaw. Kierunek jednak jest jasny – opłaty będą rosnąć. Dlatego do wprowadzania opłat warto podejść z myślą, że woda opadowa jest wartością i traktować opłaty nie w kategoriach kary, ale inspiracji do tego, jak właściwie i skutecznie zarządzać wodami opadowymi, co przełoży się na niskie opłaty i niższe straty spowodowane suszą lub podtopieniami.
A na koniec tym razem zaproszenie na konferencję Stormwater Poland 2021, w tym roku w Katowicach. Na pewno w kuluarach ale i podczas debaty o opłatach dużo będziemy rozmawiać.