Dobiega końca drugi rok obowiązywania w naszym kraju nowego prawa dotyczącego wód opadowych, czyli popularnie mówiąc – deszczówki. Zarządcy systemów kanalizacji deszczowej muszą ponosić opłaty za wprowadzanie wód deszczowych do rzek. Ponieważ w ogromnej większości kanalizacja należy do samorządów, to one „de facto” są obciążane opłatami za odprowadzanie deszczówki i nie ma przy tym znaczenia, czy dzieje się to przez systemy zamknięte czy otwarte, czyli choćby rowy melioracyjne. Sprawą kluczową staje się wyliczenie wysokości należnych opłat.
Opłaty muszą być wnoszone co trzy miesiące i stanowią coraz poważniejsze obciążenie dla samorządowych budżetów. Nie ma też informacji, jak długo obowiązywać będzie czasowe zmniejszenie opłaty ustawowej o połowę. To będzie ważny moment dla władz samorządowych, już teraz płacących do Wód Polskich znaczne kwoty. Z pewnością kwestią na miarę „życia i śmierci” będzie wyliczenie opłat, które samorządy będą przenosić na firmy i właścicieli nieruchomości. Coraz więcej samorządów wdraża opłaty. Obowiązuje w tym przypadku stosowanie uniwersalnej unijnej zasady „zanieczyszczający płaci”.
Za co opłaty do Wód Polskich
Ustawodawca potraktował odprowadzanie wód deszczowych przy pomocy systemu kanalizacji deszczowej jako korzystanie ze środowiska wodnego, w szczególności z cieków wodnych, do których te wody ostatecznie trafiają. W ostatnich piętnastu latach, przy pomocy funduszy unijnych udało się w wielu miejscach zmodernizować systemy kanalizacji deszczowej, wyposażając je w separatory i urządzenia podczyszczające.
Z pewnością poprawiło to czystość odprowadzanych wód deszczowych, co jest dobrą wiadomością. Opłaty jednak nie są związane z jakością tych wód, a jedynie z ich ilością. Kluczem w tym przypadku staje się właściwe wyliczanie ilości wód oprowadzanych z terenów miejskich. Bez wiedzy o tym, ile deszczu spada na danym obszarze i jakie są parametry terenu oraz sieci będzie to praktycznie niemożliwe. Okazuje się jednak, że jeśli przynajmniej część tej wody zostanie zatrzymana – „retencjonowana”, to opłaty będą mniejsze.
Jak wyliczana jest opłata
Nowe Prawo Wodne wprowadziło podział na: opłatę stałą – za możliwość zrzutu określonej ilości wody, czyli de facto za maksymalną ilość wody jaka w danej chwili może być odprowadzona do na przykład rzeki z systemu kanalizacji deszczowej; opłatę zmienną – za rzeczywiście odprowadzoną w danym kwartale ilość wód opadowych do cieków, której wyliczenie jest często obarczone błędami i uproszczeniami i opłatę za utraconą retencję. Ta ostatnia, wg założeń twórców nowego prawa, ma przeciwdziałać uszczelnianiu powierzchni terenu, czyli mówiąc potocznie zabetonowywaniu. Ma skłaniać inwestorów, aby tam, gdzie to możliwe, stosowali powierzchnie przepuszczalne dla wody.
Opłata dotyczy takich robót lub budowy nowych obiektów na nieruchomościach o powierzchni powyżej 3500 metrów, które mają wpływ na zmniejszenie retencji przez wyłączenie więcej niż 70% powierzchni nieruchomości z powierzchni biologicznie czynnej. Opłata za utraconą retencję dotyczy, co ciekawe, sytuacji, gdy nieruchomość nie jest podłączona do kanalizacji otwartej lub zamkniętej. Innymi słowy, jeśli budując lub modernizując obiekt na działce o powierzchni 3,5 ara pokryjemy więcej niż 70% naszej nieruchomości nawierzchnią nieprzepuszczalną dla wody, to musimy ponieść taką opłatę. Jeśli ten procent jest mniejszy, opłata nas nie dotyczy.
Modelowanie opadów to konieczność
Deszcze mają charakter lokalny. Nie ma jednego typu deszczu dla całej Polski – to oczywiste. Przysłowiowe w branży stało się stwierdzenie, że ostatnio stuletnie opady zdarzają się co roku! Dane o deszczach, jakie mogą pojawić się lokalnie, w naszym mieście, a nawet w jego dzielnicy, są kluczowe dla projektantów, samorządów – zarządców systemu, ubezpieczycieli czy zarządzania kryzysowego. Istnieją dziś na rynku dostępne rozwiązania, dzięki którym można nie tylko mierzyć wysokość opadów, ale też oceniać ich skalę (to ważne dla ubezpieczycieli!) i określać trendy.
Jednym z takich rozwiązań jest aplikacja RainBrain. Jest ona przeznaczona do zbierania i analizowania danych pomiarowych, pochodzących z deszczomierzy, stacji meteorologicznych i hydrologicznych oraz innych urządzeń pomiarowych. Ważne jest to, że nie tylko umożliwia rejestrowanie i monitorowanie danych, ale gromadzi je w postaci jednolitej bazy, zawierającej całą historię deszczów dla danej lokalizacji. Stąd już tylko krok, aby NIE PŁACIĆ więcej, niż to wynika z rzeczywistych danych o opadach.
Na kłopoty GIShub
Z kolei GIShub to oprogramowanie służące do zarządzania majątkiem, inwentaryzacji sieci i obiektów, a także, po uprzednim wprowadzeniu danych o zlewniach, pozwala na automatyczne generowanie wartości opłat za deszczówkę do Wód Polskich. I tu mamy niejako “clou” całego zagadnienia. Jeden z modułów GIShub’a – Opłaty – pozwala na rozliczenia z Wodami Polskimi (za opłatę stałą i zmienną) wg zapisów Prawa Wodnego, i na rozliczenia opłat za eksploatację z użytkownikami, wprowadzającym wody opadowe oraz roztopowe do sieci kanalizacji deszczowej bądź ogólnospławnej, a także naliczanie opłat za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej wg zapisów prawa wodnego. Oparcie obliczeń o jedną spójną bazę świetnie się sprawdza.
W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że GIShub, uzbrojony w odpowiednią metodę obliczeniową odpływu ze zlewni i zasilony prostymi danymi, całą skomplikowaną kwartalną pracę, od której zależą te opłaty, wykona za nas.
Co jest potrzebne, by dobrze rozumieć intencje prawa wodnego i określić należne opłaty?
Wyliczanie deszczów w każdym kwartale jest pracochłonne, wymaga dobrej metody oraz prawidłowych lokalnych danych. W wielu samorządach pojawia się zrozumienie dla intencji ustawodawcy: zwiększać retencję, ograniczać szybkość odpływu wód opadowych, a nawet jeśli to możliwe – wykorzystać deszczówkę na przykład do podlewania terenów zielonych. Na szczęście rynek reaguje szybko odpowiadając na potrzeby samorządów i firm wodociągowych.
Dobrze przygotowana metodyka obliczeniowa odpływu, oparta o rzeczywiste dane i oparta o opad zmierzony w deszczomierzu lokalnie, a nie np. 50 km od miejsca, dla którego obliczamy opłaty, a także proste i intuicyjne oprogramowanie zwiększają pewność, że ponoszone opłaty nie są ani zaniżone, ani zawyżone. Zwiększa to szansę, że mieszkańcy zrozumieją potrzebę wprowadzania opłat, a nawet więcej – aktywnie włączą się w przeciwdziałanie podtopieniom, które są skutkiem uszczelniania powierzchni i zaczną doceniać wartość, jaką jest woda opadowa w mieście.